Latarnia morska w Rozewiu emituje najmocniejsze światło na polskim wybrzeżu. Światło widoczne nawet z ponad dwudziestu pięciu mil morskich ostrzega żeglarzy przed niebezpieczeństwem, ale i przyciąga turystów w wyjątkowe miejsce.
Na Rozewiu stoją dwie latarnie. Czynna latarnia – Rozewie I, nosi imię Stefana Żeromskiego, ma wysokość trzydziestu trzech metrów i jest obiektem wybudowanym w 1822 roku poddanym późniejszym modernizacjom. Nieczynna, ośmiokątna latarnia stoi bliżej szosy, ma wysokość dwudziestu czterech metrów. Świeciła w latach 1875 – 1910.
Od zawsze ścierały się tu niszczycielskie żywioły wody i wiatru z lądem. Na lądzie człowiek dzięki rozwojowi techniki instalował coraz lepsze urządzenia pozwalając zwiększyć bezpieczeństwo na morzu. Latarnia na Rozewiu po raz pierwszy zaświeciła 15 listopada 1822 roku. Zapalono wówczas 15 lamp Arganda. Były to palniki zasilane olejem rzepakowym. Po czterdziestu czterech latach pracy latarnię wyposażono dodatkowo w reflektor z soczewką Fresnela. W 1877 roku zainstalowano lampę naftową. Zasięg latarni przekroczył wówczas dwadzieścia jeden mil morskich. Gdy w 1910 roku zainstalowano lampy elektryczne, konieczne stało się wybudowanie małej elektrowni - w pobliżu nie biegła żadna linia energetyczna. Budynek maszynowni z wyposażeniem zachował się do dziś i jest uzupełnieniem funkcjonującego w latarni muzeum. Muzeum latarnictwa mieści między innymi kolekcję świateł nawigacyjnych oraz modele dawnych latarń począwszy od starożytnej latarni na wyspie Faros.
Zbocza klifu w sąsiedztwie latarń porastają stare buki, które umacniają klif i nadają mu charakterystyczny klimat. Niektóre z drzew mają ponad 200 lat, a ich obwód przekracza 3 metry. Wysokie i wciąż rosnące drzewa, które zaczęły przesłaniać światło latarni wymusiły w 1978 roku podwyższenie wieży o osiem metrów. U podnóża latarni natknąć można się na krzewy Berberysu. Jego żółte kwiaty kwitną na przełomie maja i czerwca. Klifem biegnie Międzynarodowy Szlak Pieszy. Według umieszczonych oznaczeń do Jastrzębiej Góry mamy trzy i pół kilometra. Jeszcze bliżej bo o kilometr na zachód oddalony jest Lisi Jar - miejsce lądowania króla Zygmunta III Wazy z nieudanej wyprawy po koronę Szwecji. Wąwóz Chłapowski położony jest w odległości czterech i pół kilometra na wschód. Od strony Bałtyku klif został wzmocniony przez opaskę betonową. Spacerowicze z umocnień mogą niemal zawsze dostrzec wędkarzy, którzy odpowiednio ubrani i wyposażeni stoją po pas w wodzie i poławiają gatunki ryb, które podpływają pod brzeg.
Z latarnią morską na Rozewiu wiążą się dwie legendy. Według jednej z nich w szesnastym wieku rozbił się tu szwedzki statek, z którego całej załogi okoliczny rybak zdołał uratować tylko córkę kapitana. Zrozpaczona kobieta zamieszkała na Rozewiu. Dopóki żyła, co noc rozpalała ognisko na wzgórzu, by ostrzec żeglarzy przed niebezpieczeństwem. Pomagać jej mieli okoliczni mieszkańcy... Według drugiej z legend Stefan Żeromski pisał tu powieść „Wiatr od morza”...
Gdy na Nordzie zapada zmrok snop światła bijący z Rozewskiej Blizy rytmicznie rozświetla niebo od północy. To jest dyskretne zaproszenie w romantyczne miejsce gdzie żywioły i historia czekają na nowe, indywidualne odkrycie.
Tekst i foto: Mikołaj Czuba
Artykuł ukazał się w gazecie Ziemia Pucka.info nr 93