Tym razem z kabaretem Nowaki w składzie: Adrianna Borek, Tomasz Marciniak i Kamil Piróg rozmawiał Oskar Struk. Formacja opowiedziała m.in. o: kulisach swojej pracy, kontakcie z publicznością, roli lidera kabaretu czy wrażeniach z pobytu w Jastarni
-Formacja wywodzi się z Zielonej Góry zwanej stolicą polskiego kabaretu. Na czym polega fenomen tego miasta?
- To zasługa Władysława Sikory, który jest twórcą ruchu kabaretowego w Zielonej Górze i jego żywą legendą. Zielona Góra jest miastem studenckim, dlatego wiele kabaretów zostało stworzonych przez ludzi przyjezdnych.
- Jak duży wpływ na wzrost Państwa popularności miał cykliczny udział w programie Paranienormalni Tonight?
- Na pewno troszkę podczepiliśmy się pod chłopaków (śmiech). Dużo się nauczyliśmy odnośnie realizacji telewizyjnej. Nie byliśmy statystami, a współtwórcami tego programu. Udało nam się dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Na co dzień gramy dość stały repertuar. W przypadku programu, było dużo improwizacji, co stanowiło ciekawe doświadczenie.
- Pani Ado, jest pani określana jako artystka, która może wcielić się w każdą postać. Czy jest jakaś wymarzona rola, którą chciałaby pani zagrać?
- Na pewno taka, której jeszcze nie zagrałam (śmiech). Jest jeszcze kilka wyzwań zawodowych, stojących przede mną. Nie chciałabym mówić o wymarzonej roli. Najważniejsze jest, żeby się cały czas rozwijać i szukać inspiracji.
-W swoich programach poruszacie Państwo tematy obyczajowe. Czy w związku z tym, należy się spodziewać różnych reakcji publiczności?
- Reakcje publiczności zazwyczaj są pozytywne. Ludzie podchodzą po występie i mówią, że im się podobało, nawet księża twierdzą, że odgrywamy rolę duchownego i gosposi bardzo godnie. To największy komplement. Tworzymy dla publiczności i sądząc po jej reakcjach trafiamy w gust naszego odbiorcy.
- Do kogo zatem adresujecie swój przekaz?
- Do każdego, komu podoba się nasza twórczość. Chcemy, żeby kabaret bawił i uczył. Nasz repertuar jest na tyle różnorodny, że przy pomocy humoru udaje nam się zmusić odbiorcę do myślenia. Akcentowanie waloru edukacyjnego, powinno być wyważone w stosunku do podstawowej funkcji kabaretu, czyli rozbawienia widza.
- Na polskiej scenie kabaretowej ostanio bardzo mocno rozwinął się stand-up. Czy można go traktować jako zagrożenie dla klasycznej formy kabaretu?
- Absolutnie nie traktujemy go jako zagrożenia. Każdy gatunek znajdzie swojego widza. Zresztą stand-up nie jest w Polsce niczym nowym. Wcześniej był nazywany monologiem. Już w okresie międzywojennym, artysta wychodził na scenę i jego zadaniem było obrazić publiczność. Amerykanizacja życia publicznego sprawiła, że wszyscy chcą naśladować modne wzorce. Fajne jest to, że artyści tego nurtu zrozumieli, że nie wystarczy używać wulgaryzmów, żeby być zabawnym. Absolutnie nie jest to nasza stylistyka, ale na pewno zyskuje ona na popularności. Dobra praca zawsze się obroni, dlatego jesteśmy spokojni o nasz kabaret. (śmiech).
- Aktorzy teatralni mówią, że każdy występ jest inny, ze względu na reakcje publiczności. Czy dzięki niej nie grozi Państwu rutyna?
- Gdy gra się ten sam program przez kilka dni z rzędu, to na pewno występuje zmęczenie materiału. Publiczność daje nam mnóstwo pozytywnej energii. Staramy się wprowadzać elementy improwizacji. Jesteśmy profesjonalistami, ale przede wszystkim czerpiemy radość z naszej pracy.
- Kabaret Nowaki kojarzy się z Adrianną Borek. Czy czuje się pani liderką Waszej formacji?
- Absolutnie nie czuję się liderką. To co dzieje się na scenie jest efektem finalnym pracy wielu osób. Jesteśmy zespołem i dobrze się uzupełniamy. Ja jestem może bardziej rozpoznawalna. Każdy kabaret ma taką osobę, ale najważniejszy jest sukces całej formacji.
- Jakie są Państwa wrażenia z krótkiego pobytu w Jastarni?
- Byliśmy tutaj w sezonie letnim i widać różnice w liczebności ludzi. Cieszymy się, że mogliśmy dać mieszkańcom Jastarni odrobinę rozrywki. Uwielbiamy polskie morze, więc jutro skorzystamy z okazji i pójdziemy na spacer.
Wywiad został opublikowany w gazecie Ziemia Pucka.info – grudzień 2016