Tym razem do rozmowy Oskar Struk zaprosił popularyzatora kultury kaszubskiej oraz poezji – Antoni „Toni” Konkel, który w ubiegłym roku obchodził jubileusz piętnastolecia twórczości słowno-muzycznej.
- W jaki sposób odkrył pan w sobie zamiłowanie do muzyki?
-W latach 60-tych przyjeżdżał do Jastarni nauczyciel muzyki. Było nas trzynastu chętnych. Uczyliśmy się grać na akordeonie. Niestety grupa się rozpadła. Później przechodziłem z rąk do rąk. Przez cztery lata uczyłem się u czterech różnych muzyków. Ambicją mojego ojca było, żebym został muzykiem. Właściwe beż żadnego przygotowania znalazłem się w Gdańsku w średniej szkole muzycznej. Chciałem być klarnecistą, ale byłem za słaby i zostałem oboistą. W związku z tym, że zawsze źle się czułem w mieście, to postanowiłem zrezygnować. Moja podbudowa muzyczna zaowocowała tym, że przez dwa lata grałem w kasynie oficerskim w Darłowie. Była to piękna przygoda. Później założyłem kilka zespołów, ale ze względu na obowiązki zawodowe musiałem porzucić to zajęcie. Jednak problemy zdrowotne spowodowały, że przestałem być rybakiem i wówczas mogłem wrócić do muzyki. Napisałem 80 melodii i trzeba było to ubrać w słowa. Wtedy zacząłem się interesować poezją.
- Jakie były początki w tworzeniu utworów słowno- muzycznych?
- Byłem w o tyle dobrej sytuacji, że żona mojego chrześniaka jest polonistką. To Stefania podrzucała mi odpowiednie książki. Wszystko przechodziło przez jej ręce. Można powiedzieć, że miała kolejnego ucznia. Miałem również ambicję, żeby nauczyć się pisać w języku kaszubskim. Spora w tym zasługa pana Mariana Selina, który poświęcił mi dużo czasu. Żyjąc w lokalnej społeczności, chciałem jej coś zaoferować. Wydałem tomik z własnymi wierszami. Również zebrała się grupa osób, dzięki której bawimy się śpiewaniem. Ważne jest również to, że składnia języka polskiego różni się od kaszubszczyzny, dlatego trzeba to w zrozumiały sposób przełożyć.
Toni muzykuje na różnych instrumentach
- Jak muzykalność pomaga panu w rozumieniu poezji?
- Jedno z drugim się łączy. Muzykalność wpływa na rozumienie poezji. Dzięki temu łatwiej jest dopasować właściwy tekst do melodii.
- Do jakiego odbiorcy adresuje pan swój przekaz?
- Przede wszystkim do osób dorosłych. W wierszach przedział wiekowy odbiorców jest szerszy, bo każdy znajdzie coś dla siebie. W muzyce już tak nie jest. Każde pokolenie jest wychowane na innym gatunku. W swojej twórczości skupiam się na tematach religijnych.
- Jak możemy wykorzystać nasze kaszubskie dziedzictwo do promocji regionu?
- Mam wrażenie, że turyści są bardzo zainteresowani naszą odrębnością. Powinniśmy ją pokazać, chociażby poprzez zaproszenie zespołów z różnych stron Kaszub. Musimy zrobić wszystko, żeby w przyszłości nie być skansenem. Ogromną rolę do odegrania w tym aspekcie ma edukacja. Jeśli będziemy przekazywać dzieciom kulturę ich przodków, to jestem pewien, że kaszubszczyzna przetrwa.
- Ostatnio świętował pan jubileusz piętnastolecia twórczości. Jak na przestrzeni tego czasu zmieniło się pana podejście do poezji?
- Myślę, że rozwinąłem się w tym czasie. Jest to również zasługa innych osób. Muzycznie obracam się w ponadczasowych klimatach. Współczesna muzyka być może posiada wartościowe teksty, ale nie do końca do mnie przemawia.
- W jakim stopniu niszowy charakter muzyki poważnej czy poezji śpiewanej wynika z faktu, że bywa ona niezrozumiana przez odbiorców?
- Wbrew obiegowej opinii, wcale nie jest z tym tak źle. Młodzi zaczynają rozumieć kulturę wysoką. Wynika to z faktu, że dzięki edukacji wzrasta świadomość odbiorców, którzy szukają wartościowych treści. Muzyka i tekst stanowią nierozerwalną całość. Należy zwrócić uwagę, że wielu młodych ludzi uczęszcza do szkół muzycznych. Szkoda, że nie utworzył się w Jastarni zespół muzyczny. Dobrą robotę wykonuje Kazik Budzisz i jego orkiestra. Potencjał ludzki w naszej gminie jest spory, aby stworzyć ciekawe zespoły muzyczne. Do tego potrzebny jest pasjonat, który zainspirowałby grupę.
- Skąd pan czerpie tyle pozytywnej energii do działania?
- Najważniejsze jest to, że znajdują się ludzie, którzy podzielają moją pasję. Tworząc, czuję się młodszy. Jeśli znajduję odbiorców, to jestem z tego powodu szczęśliwy. Dodatkowo w wartościowy sposób zagospodarowuje sobie czas, co też jest bardzo ważne. Bazę stanowi pasja do tego, co się robi. Póki będę zdrowy, to będę się tym zajmował. To rodzina namówiła mnie do upublicznienia twórczości.
- Jakie jest Pana artystyczne marzenie?
- Chciałbym doczekać się kontynuatorów mojego dzieła. Ważne jest to, żeby Jastarnia wciąż czerpała ze swojego kaszubskiego dziedzictwa, a będzie to możliwe tylko wtedy, gdy stworzy się grupa ludzi, która będzie przekazywać tradycję następnym pokoleniom.