Jakub Błaszczykowski: Tylko ciężka praca może prowadzić nas do sukcesu
W wyjątkowej rozmowie zawodnik reprezentacji Polski, podczas zgrupowania regeneracyjnego w Juracie opowiedział m.in. o trudach dochodzenia do zdrowia, radości z uprawiania sportu oraz zaufaniu do trenera Nawałki.
Oskar Struk: Do nadchodzących mistrzostw świata przygotowujecie się wedle schematu sprawdzonego przed euro 2016. Jak wizyta w Juracie wpływa na adaptację do procesu treningowego, który czeka was w Arłamowie?
Jakub Błaszczykowski:podążamy sprawdzonym szlakiem. Najważniejsze jest to, że mamy wspaniałe warunki, aby się bardzo dobrze przygotować. Jesteśmy tutaj z rodzinami. Regenerujemy się po ciężkich sezonach, niektórzy zawodnicy grali sporo spotkań. To zgrupowanie służy integracji nie tylko zawodników, ale również naszych rodzin. To ma wpływ na pozytywną atmosferę w drużynie. Mamy zaufanie do trenera Nawałki. Jesteśmy przekonani, że to, co robimy, będzie przynosiło efekty.
- Miniony sezon był dla pana trudny ze względu na liczne kontuzje, które zdecydował się Pan leczyć w Płocku pod okiem wuja, Jerzego Brzęczka, któremu pomagał trener przygotowania fizycznego Leszek Dyja. Jak wyglądał proces rekonwalescencji?
- Powiem szczerze, że był to dla mnie bardzo trudny okres. Na samym początku nie widziałem, w czym jest problem. Po przeprowadzeniu wielu badań doszliśmy do dobrej diagnozy. To też zabrało trochę czasu, co skutkowało utratą masy mięśniowej. Każdego dnia budziłem się z bólem pleców. Ten ból się nasilał. Po wielu konsultacjach doszliśmy do wniosku, że przeprowadzimy dwa zabiegi zamrażania nerwów w kręgosłupie. Udało się zmniejszyć stan zapalny, ale trwało to około 4 miesięcy. Po tak długim okresie trzeba spokojnie dochodzić do zdrowia. Oczywiście ten proces jest długotrwały, ale jestem obecnie w takim stanie, który pozwala mi swobodnie uprawiać sport, bez odczuwania bólu. Bardzo się z tego cieszę, gdyż jest to moment, na który czekałem.
- Jak na prośbę o wyjazd do Polski zareagowali szefowie pana klubu?
- Duże podziękowania należą się mojemu trenerowi, który podszedł do sprawy z dużą wyrozumiałością. Uświadomiłem mu, że potrzebuję tego wyjazdu, aby odpocząć psychicznie. Pracowałem z osobą, która mnie dobrze zna. Trener wiedział, że pomoże mi to szybciej dojść do formy i tak się stało. Dwa tygodnie solidnej pracy w Płocku i mogłem wyjść na mecz z Hamburgiem w pierwszym składzie. Po tak ciężkiej kontuzji udało mi się to zrobić dość szybko. Oczywiście nie daje to pewności gry od pierwszych minut w każdym meczu, ale jest to ważny czas, który pozwala, aby organizm na nowo przyzwyczaił się do największego wysiłku.
- Jak na pana kondycję psychiczną wpływał fakt, że odbywał pan rehabilitację pod okiem wuja, który przez całe życie nad panem czuwa?
- To nie był pierwszy taki manewr. Powtarzaliśmy go, gdy jeszcze grałem w Dortmundzie. Nie należy traktować go w kategoriach eksperymentu. Taki wyjazd pomógł mi psychicznie, gdyż nie musiałem patrzeć na trenujących kolegów. Musiałem nabrać dystansu i skupić się na rzeczach, które pomogły mi w powrocie do zdrowia. Z Leszkiem Dyją znamy się kilkanaście lat i wielokrotnie pomagał mi w odbudowaniu formy po ciężkich kontuzjach.
Trening reprezentacji Polski na boisku w Jastarni
- Przed euro 2016 cała piłkarska Polska drżała o pana formę, tymczasem był pan najlepszym polskim piłkarzem turnieju. Czy dostrzega pan analogię do obecnej sytuacji?
- Wtedy praktycznie w ogóle nie grałem w klubie, ale byłem zdrowy i pracowałem nad dojściem do formy. Teraz najważniejszy był powrót do zdrowia. Dobrze się stało, że w odpowiednim momencie podjęliśmy trafne decyzje i udało mi się dobrze przepracować ten czas spędzony z Leszkiem Dyją. To musi przynieść efekt. Ja wychodzę z takiego założenia, że na wszystko trzeba ciężko pracować, nawet kosztem gorszego samopoczucia w danym okresie. Najważniejsze jest, aby być optymalnie przygotowanym na czas głównej imprezy. W tym przypadku mistrzostw świata.
- Należy pan do grona piłkarzy, którzy bez względu na problemy w klubie, w reprezentacji prezentują się świetnie. Z czego wynika ta prawidłowość?
- To jest kwestia zaufania. Zaufania trenera do zawodnika. Fizyczności nie da się oszukać. Ważne są również obciążenia treningowe, zarówno w klubie, jak i w reprezentacji. Na to, żeby dobrze zagrać mecz, składa się wiele rzeczy. Trudno to jednoznaczne ocenić. Długo funkcjonuję w tej reprezentacji. Znam wszystkie schematy. To są rzeczy, które w trakcie meczu ułatwiają właściwe zachowanie. W każdym meczu daję z siebie wszystko. Skupiam się na tym, co przede mną.
- Jak doświadczenie zdobyte na poprzednich turniejach może przełożyć się na występ na mistrzostwach świata?
- Nabyte wcześniej doświadczenie, wcale nie jest gwarancją sukcesu. Na wszystko trzeba ciężko zapracować. Musimy mieć tego świadomość. Dzięki tym turniejom nabraliśmy doświadczenia. Mamy paru chłopaków, którzy przez ten czas rozegrali kilkadziesiąt spotkań na arenie międzynarodowej. Gra przy pełnych trybunach już ich nie paraliżuje. Jest grupa młodych piłkarzy, którzy przebojem wchodzą do drużyny. Część reprezentantów z powodzeniem radzi sobie w zagranicznych klubach. To są rzeczy, na które nie zawsze zwraca się uwagę, ale to one robią różnicę. Zaszła w nas pozytywna zmiana mentalna, która przekłada się na podejmowanie ryzyka na boisku. Wyniki budują atmosferę, zarówno w kadrze, jak i wokół niej. Jednocześnie, każdy z nas ma świadomość, że to, co było wczoraj, jest już nieważne. Liczy się najbliższy trening, mecz. Tylko takie podejście może zaprowadzić nas do sukcesu.
- Praca metodą małych kroków prowadzi do wielkich rzeczy?
- Nie zakładam sobie żadnego celu minimum przed tym turniejem. Chciałbym, żeby trwał jak najdłużej. Moim celem jest wygranie każdego kolejnego meczu. Jak wyjdziemy z grupy, to ten cel automatycznie stanie się nieaktualny. Ciężko skupić się na odległych celach, gdyż wówczas możemy zapomnieć o tym, co jest najważniejsze, czyli to, co jest teraz: trening, sparing, następny mecz. Tylko takie nastawienie będzie prowadziło nas krok po kroku do celu.
- Obserwując pana na treningu w Jastarni, widziałem ogromną radość z gry. Skąd motywacja do ciężkiej pracy?
- Mam to szczęście, że mogę robić w życiu to, co kocham. Moje doświadczenie powoduje, że zdaje sobie sprawę z upływającego czasu. Właśnie dlatego chcę dawać z siebie jeszcze więcej. To jest całe moje życie, spełnienie marzeń. Wydaje mi się, że nie ma w życiu nic piękniejszego niż spełniać każde kolejne marzenie.
- Spełnia pan nie tylko swoje marzenia, ale również potrzebujących, prowadząc fundację „Ludzki gest”.
- Niezręcznie jest mi odnosić się do tego typu rzeczy. Jestem tylko cząstką tego projektu. Jest grupa ludzi, która bardzo ciężko pracuje w fundacji i to im należą się ogromne podziękowania, które trafiają na moje ręce. Za każde miłe słowo dziękuje, ale pomaganie jest dla mnie naturalną rzeczą i nie trzeba się nad tym zbytnio rozwodzić.
- Przejedźmy zatem do aspektów sportowych. Pierwszym naszym rywalem będzie Senegal. Drużyna bardzo fizyczna. Jak zniwelować ich przewagę w tym elemencie?
- Ogólnie uważam, że mamy bardzo ciężką grupę. Każda drużyna prezentuje inny styl gry. Jednocześnie posiada w swoich szeregach zawodników, którzy mogą zadecydować o wyniku meczu. Spodziewamy się bardzo trudnych pojedynków. Co do Senegalu: myślę, że trener ma swój pomysł na ten mecz, przekaże nam odpowiednie wskazówki. Jestem pewien, że będziemy do tego meczu właściwie przygotowani, także pod względem fizycznym. Mamy w swoich szeregach zawodników, którzy potrafią zdominować rywala w tym aspekcie. Jednak ważniejsze jest, żeby myśleć na boisku. To robi różnice. Mamy bardzo dobrą drużynę i szanując przeciwnika, musimy wyjść na boisko z dużą pewnością siebie.
- Czy fakt, że naszymi grupowymi rywalami są drużyny spoza Europy stanowi spore wyzwanie?
- Myślę, że oni mają ten sam problem (śmiech). Sprowadza się to jednak do piłki nożnej. To jest cały czas ten sam sport. Wszystko rozstrzygnie się na boisku i najważniejsze jest to, żeby strzelić o jedną bramkę więcej, bez względu na przeciwnika.
- Jak z perspektywy czasu ocenia pan przeprowadzkę do Wolfsburga?
- Niczego w życiu nie żałuję. Staram się podejmować właściwe decyzje i z gry w każdym klubie wyciągnąć pozytywne wnioski. Odnośnie do problemów: wiem, że zawsze po burzy przychodzi słońce.
- Czy dalej planuje pan zakończyć karierę w Wiśle Kraków, czyli w klubie, w którym wszystko się zaczęło?
- Nie zmieniam swoich planów co do zakończenia kariery i wiążą się one z Wisłą Kraków. Jednak obecnie skupiam się wyłącznie na mistrzostwach świata. Zobaczymy, co życie przyniesie.
- Mamy w Jastarni zdolną grupę piłkarskiej młodzieży. Jaką ma pan dla nich radę na początek przygody z tym sportem?
- Życzę im dużo wytrwałości, żeby mieli piłkarskich idoli, ale jednocześnie zawsze pozostawali sobą.
- Na zakończenie: czego można panu życzyć?
- Zdrowia. Wszystko inne da się uzyskać ciężką pracą.
Wywiad został opublikowany w gazecie Ziemia Pucka.info - lipiec 2018