Patryk Pieper to kolejny bohater naszego cyklu. Były siatkarz UKS w Jastarni. Zawodnik opowiedział m.in. o: początkach gry w siatkówkę, wyjeździe do Francji oraz o planach na przyszłość. Rozmawiał Oskar Struk
- W jaki sposób odkrył pan w sobie pasję do siatkówki?
- Moja przygoda z siatkówką zaczęła się w Jastarni. Na pierwszy trening zabrał mnie wujek. Miałem wtedy 9 lat. Przyglądałem się jak grają starsi, samemu odbijając piłkę o ścianę. Rok później, zapisałem się na sekcję siatkówki do pana Leszka Herrmanna i zacząłem uczęszczać na treningi UKS w Jastarni. Pierwszym moim turniejem były inauguracyjne zawody o Puchar Bałtyku. Uplasowałem się wówczas na trzecim miejscu, osiągając swój pierwszy sukces.
- Leszek Herrmann. Jak praca z nim wpłynęła na pana późniejszy rozwój?
- Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z trenerem Herrmannem. Jest fachowcem jeśli chodzi o szkolenie dzieci i młodzieży. Rozwija zawodnika, nie pod kątem danej pozycji, a kładzie nacisk na aspekty ogólnorozwojowe. Na treningach było dużo grania, wewnętrznej rywalizacji. Na początkowym etapie bardzo ważne jest, żeby dzieci łapały obycie z siatkówką. Jeździliśmy na turnieje. Myślę, że taki styl pracy pozytywnie wpłynął na mój dalszy rozwój, ogranie.
- Skoro jesteśmy już przy początkach w Jastarni. Co było kluczem do tego, że w tak małej miejscowości udało się stworzyć klub, osiągający sukcesy ma poziomie ogólnopolskim?
- Myślę, że zgranie i zaangażowanie zawodników. Kluczowe były relacje między nami oraz zaufanie do trenera. Nie należy zapominać o dobrym wyszkoleniu technicznym, którym się cechowaliśmy.
Grać w siatkówkę zaczął w wieku 9 lat
- Czy już wówczas wiedział pan, że zostanie zawodowym siatkarzem?
- Nie, nigdy o tym nie myślałem. Bardzo chciałem grać w siatkówkę. Wiedziałem, że moja przygoda z tym sportem będzie trwała do końca liceum. Życie się jednak tak ułożyło, że nie dostałem się na dzienne studia. W międzyczasie, mój kolega, Stanisław Wawrzyńczyk, mający za sobą grę w Pluslidze, zaproponował mi wyjazd do Francji na jego miejsce, gdyż sam wracał do Polski. Stwierdziłem, że jestem w stanie podjąć rękawice, wyjechać i spróbować zająć się siatkówką w sposób profesjonalny. Miałem wyjechać na rok, a zostałem tam 6 lat… Trenowaliśmy bardzo ciężko, 8 razy w tygodniu, w tym dwa razy na siłowni i raz w terenie, zajęcia były prowadzone bardzo profesjonalnie.
- Jak zmieniło się pana życie w momencie przejścia na zawodowstwo, wiążące się z koniecznością wyjazdu do innego kraju?
- Diametralnie zmienił się mój styl życia. Skupiałem się wyłącznie na siatkówce. Był to swego rodzaju roczny obóz. Wszystko, włącznie z żywieniem i odpoczywaniem było podporządkowane treningom. Wyjazd za granicę zmienił mój światopogląd, otworzył umysł i poszerzył horyzonty.
Co sprawiło, że postanowił pan zostać we Francji, aż 6 lat?
- Przede wszystkim stabilizacja. Mogłem robić to, co kocham. Grając w siatkówkę, poznawałem wiele nowych miejsc. Przez kilka lat pobytu w Francji bardzo dużo zwiedzałem. Przemierzaliśmy praktycznie cały kraj. Są to dodatkowe korzyści, wynikające z zawodowego uprawiania sportu.
- Pomimo dobrych warunków we Francji, zdecydował się pan na powrót do Polski, grając w pierwszoligowej drużynie z Sanoka. Jak z perspektywy czasu ocenia pan tę decyzję?
-Wracając do Polski chciałem nabrać nowego doświadczenia. Poznać warunki gry w Polsce, gdyż nie miałem okazji występować w naszym kraju na poziomie seniorskim. Gdybym miał podejmować tę decyzję jeszcze raz, to raczej zostałbym we Francji.
- Wielu siatkarzy, osiągających sukcesy w okresie juniorskim, nie potrafi płynnie przejść do etapu seniora. Jaka jest pana diagnoza tego problemu?
- Na początkowych etapach nie ma zbytniej różnicy. Przepaść pojawia się w momencie przejścia z juniora do seniora. Można to porównać do drużyn pierwszoligowych i tych z ekstraklasy. Na najwyższym szczeblu jest zwiększona rywalizacja, pojawia się presja ze strony kibiców, sponsorów. Czołowe kluby oparte są na obcokrajowcach lub reprezentantach Polski. Młodzi zawodnicy muszą dysponować odpowiednimi warunkami fizycznymi, mając dodatkowo mnóstwo determinacji w przebijaniu się do składu. Właśnie z tego powodu, udaje się to tylko nielicznym.
- Jak porównałby pan podejście do siatkówki w Polsce i we Francji?
- W Polsce poziom sportowy jest wyższy. Kluby bardzo profesjonalnie podchodzą do treningów i indywidualnego traktowania zawodników. We Francji jest dużo wyższy poziom jeśli chodzi o logistykę pracy. Zawodnik może skupić się wyłącznie na grze, wszystkie sprawy pozasportowe są właściwie poukładane. Ponadto, będąc obcokrajowcem jest się bardziej docenianym.
- Jakie plany na nadchodzące rozgrywki?
- Wracam do Francji, czyli do kraju, w którym zaczynała się moja zawodowa kariera. Z moją nową drużyną mamy ambicje awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Zobaczymy czy uda nam się ten cel zrealizować. W przyszłości chciałbym osiedlić się we Francji na stałe.
- Skąd tyle pozytywnej energii do działania?
-Jedynym sposobem na realizacje własnej pasji, zwłaszcza zawodowego uprawiania sportu, jest oddanie się jej w stu procentach. Trzeba kochać to co się robi. Zamierzam grać w siatkówkę, dopóki zdrowie pozwoli.
- Na zakończenie: jakie jest pana sportowe marzenie?
- Zawsze staram się stawiać sobie cele krótkoterminowe, dlatego teraz skupiam się na nadchodzącym sezonie i powrocie do Francji. Na pewno, marzeniem każdego siatkarza jest gra w Pluslidze. Mam świadomość, że ze względu na moje warunki fizyczne może być to trudne do osiągnięcia, ale mogę powiedzieć, że jestem w pełni spełnionym człowiekiem, gdyż udało mi się zagrać na poziomie polskiej pierwszej ligi.
Wywiad ukazała się w gazecie Ziemia Pucka.info - sierpień 2017