Oskar Struk z MOKSiR Jastarnia zaprosił do rozmowy Kazimierza Budzisza, kapelmistrza orkiestry dętej z Jastarni. Będzie o muzycznej drodze bohatera tego cyklu.
- W jaki sposób odkrył pan w sobie pasję do muzyki?
-To zainteresowanie zawdzięczam rodzicom. Kiedyś byliśmy u znajomych, którzy mieli akordeon. Byłem w niego wpatrzony jak w obrazek. Rodzice postanowili kupić mi ten instrument, początkowo zacząłem sam coś przygrywać. Wówczas w Jastarni funkcjonowało ognisko akordeonowe, do którego przystąpiłem i uczęszczałem przez dwa lata. Miałem wtedy 9 lat. Potem kontynuowałem naukę samodzielnie. Gdy wydoroślałem to orkiestra w Jastarni prężnie się rozwijała. W związku z tym, że w owym czasie uchodziłem za zdolnego akordeonistę, to namawiano mnie, żebym wstąpił do niej. Początkowo nie chciałem, gdyż tego typu muzyka nie przypadła mi do gustu. Później moja niechęć przerodziła się w fascynację.
- Co spowodowało zmianę Pańskiego nastawienia?
- Kilka czynników złożyło się na tę zmianę. Nie bez znaczenia był fakt, że namawiano i zachęcano mnie do wstąpienia do orkiestry. Dzisiaj jestem za to wdzięczny tym osobom. Podczas procesji Bożego Ciała usłyszałem występ orkiestry, wpadło mi w ucho kilka akordów i mną wstrząsnęło. Zmieniło to moje nastawienie i już nie dało się z tego wyleczyć. Nauczyłem się grać na puzonie i potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
- Pamięta Pan swoje początki w orkiestrze?
- Mój pierwszy występ był podczas rezurekcji. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Pomimo pewnego obycia, stres przed występem towarzyszy mi do dzisiaj. Tamten występ wiązał się z pewną trudnością, gdyż gra była połączona z chodem, a w ruchu trudniej zapanować nad dźwiękiem. Później orkiestra zawiesiła swoją działalność, a po śmierci kapelmistrza Gerarda Konkela wydawało się, że umarła na zawsze.
- Jak doszło do reaktywacji orkiestry?
- Zwyciężyła chęć grania. Namówiłem starszych kolegów, by wskrzesić "starą" orkiestrę . Udało się, graliśmy przez siedem lat. Byłem wtedy najmłodszym instrumentalistą. Wiedziałem, że do dłuższego funkcjonowania orkiestry konieczne jest odmłodzenie składu. Tak się złożyło, że z najmłodszego członka orkiestry stałem się przez jakiś czas najstarszym. Wówczas w Jastarni były trzy osoby, które uczęszczały do szkoły muzycznej w Pucku. Udało się je zwerbować. Pierwsze próby odbywały się u mnie w domu. Młodym się to spodobało i koniecznie chcieli zaprezentować się przed publicznością. Pierwszy występ miał miejsce przy okazji Świąt Bożego Narodzenia. Było to zaledwie po 2-3 miesiącach wspólnego grania. Morale chłopaków wzrosło. Chcieli się dalej rozwijać, przyprowadzali swoich kolegów chętnych do podjęcia nauki gry na instrumencie. Jedni przychodzili, drudzy odchodzili, ale było nas coraz więcej. Obecnie orkiestra liczy około dwunastu osób.
- W jakim repertuarze czujecie się najlepiej?
- Chyba najbardziej leżą nam czeskie polki. Moim zdaniem orkiestry dęte najlepiej brzmią w tych właśnie klimatach muzyki. Charakteryzuje ją lekkość, melodyjność i harmonia.
- Jak udaje się Panu panować nad orkiestrą, która składa się z różnych osobowości?
- Cały czas się tego uczę. Gdy zaczynaliśmy pomyślałem: po co mi to było. Chłopaki są charakterni, ale z biegiem czasu się docieramy i teraz, pomimo różnicy wieku mamy przyjacielskie relacje.
- Jak wyglądają przygotowania do występu?
- Spotykamy się regularnie. Ćwiczymy zarówno z podziałem na poszczególne instrumenty, jak i jako całość. Im bliżej do występu, tym spotykamy się częściej.
Grupa muzyków występuje na imprezach organizowanych w gminie, m.in. na Dniach Węgorza
- Przy okazji jakich uroczystości można usłyszeć orkiestrę?
- Gramy przy okazji uroczystości kościelnych oraz innych imprez okolicznościowych organizowanych na terenie naszej gminy. Latem można nas usłyszeć w parku miejskim, te występy pozwalają nam na kontakt z publicznością, który wywołuje dodatkową mobilizację. Staramy się również odwiedzać inne miejscowości. Byliśmy na dwóch przeglądach, po których zebraliśmy pochwały.
- Jaki cel wyznacza pan sobie w kontekście dalszego funkcjonowania orkiestry?
- Najważniejsze jest, aby cały czas pozyskiwać nowych członków, gdyż rotacja w zespole jest procesem naturalnym. Chcemy się cały czas rozwijać i zarażać muzyką kolejnych pasjonatów, którzy będą się nią zajmować, gdy nas obecnych już nie będzie.
Wywiad ukazał się w gazecie Ziemia Pucka.info - listopad 2017