Piotr Lisakowski jest bohaterem kolejnej rozmowy z Oskarem Strukiem. Przedstawił w niej m.in. wrażenia z udziału w kulinarnym show „Top Chef” oraz autorski pomysł na promocję Jastarni i całego regionu.
- Dlaczego zdecydował się Pan na udział w kulinarnym show „Top Chef”?
- Była to konieczność, wynikająca z chęci promocji. Wybudowałem klub muzyczny w Jastarni. Niestety sąsiedzi nie podeszli entuzjastycznie do mojego pomysłu i musiałem zrewidować swoje plany. W ten sposób powstała restauracja. Podczas swojej pierwszej wizyty w Gryfonie prof. Wawrzyniec Wawrzyniak powiedział, że nie będziemy mieli klientów tylko przyjaciół. To były prorocze słowa. Turyści preferujący bardziej tradycyjne rozwiązania (smażone ryby) mogą wyjść od nas niezadowoleni, wynika to z faktu, że wciąż szukam nowych rozwiązań kulinarnych. Znajomi powiedzieli mi, że jest taki program, który świetnie reklamuje i wysłali mnie na casting. Jakie było moje rozgoryczenie, gdy się nie dostałem. Po jakimś czasie dostałem zaproszenie na kolejny casting, ale odmówiłem. Po kolejnych namowach nie miałem wyjścia i ponownie spróbowałem swoich sił. Logistycznie udało się to pogodzić i wraz z rodziną pojechałem na nagranie programu. Dwa odcinki nagrywa się ponad dwa miesiące. Jest to duża produkcja. Program nagrywaliśmy 15 stycznia, a pierwsze moje słowa na wizji brzmiały: „mamy dziś Środę Popielcową, dlatego będziemy gotować śledzia” (śmiech).
- Czy z perspektywy czasu jest Pan zadowolony z podjętej decyzji?
- Tak. Dla mnie program trwa do dzisiaj. Zawarłem wiele przyjaźni. Bardzo dużo się nauczyłem. Trafiłem na staże do wybitnych kucharzy, co pozwoliło rozszerzyć warsztat o nowe techniki, pobudzić wyobraźnię. Jest to bardzo ważne, szczególnie biorąc pod uwagę styl pracy, jaki sobie narzucam, polegający na ciągłym poszukiwaniu nowych jakości.
- Pomimo iż Pana udział w programie nie trwał zbyt długo, to udało się go połączyć z promocją Jastarni. Czy jest Pan zadowolony z jej efektów?
- Tak. Docierało do mnie wiele słów uznania. Najważniejsze, że byłem w tym wszystkim autentyczny. Pokazaliśmy życie na półwyspie. Kąpaliśmy się w morzu zimą, pływaliśmy w dużych falach łodzią trollingową. Myślę, że udało nam się wyeksponować walory Jastarni.
- Drugą Pana pasją jest wędkarstwo, które ściśle łączy się z kulinariami, gdyż swoją ofertę zbudował Pan w oparciu właśnie o potrawy rybne.
- Nie możemy wstydzić się naszego dziedzictwa kulinarnego. Jak opowiadam komuś o Jastarni, to mówię, że urodziliśmy się w wodzie, a mieszkamy w słońcu, to są nasze bogactwa naturalne, powinniśmy z tego czerpać. Walory turystyczne są naszym największym atutem. Wykorzystanie ich w ciekawy sposób jest intratne. Beloniada w 1998 pokazała, że mamy świetne walory wędkarskie, zbiegło się to z rozwojem wędkarstwa dorszowego. Była to promocja całej dziedziny. Jest parę osób, które zawodowo zajęły się wędkarstwem. Po dziesięciu latach udało się znaleźć technologię połowu łososi, która otworzyła nam sezon turystyczny od końca września do końca kwietnia. Jeszcze siedem lat temu pływałem sam po Bałtyku, nie mając do kogo się odezwać przez radio. Wywoływałem zdumienie wśród rybaków, chociaż pływałem na nowoczesnej jednostce. Obecnie jest ponad 150 jednostek trollingowych. To ogromny przyrost. Wysoka cena nie odstrasza pasjonatów. To nie jest zabawa dla każdego. Wędkarze łososiowi kupują mieszkania na Półwyspie Helskim po to, żeby mieć do dyspozycji punkt wypadowy. Ubolewam nad tym trochę, że trolling łososiowy powstał w Jastarni, a teraz podzielił się między dwa porty: Górki Zachodnie i Hel. Jastarnia na tym nie straciła, bo turyści są na półwyspie, który należy traktować całościowo, biorąc pod uwagę aspekt promocyjny.
Piotr Lisakowski wędkuje chętnie
- Jednym z podstawowych wyzwań dla gmin turystycznych, takich jak Jastarnia jest wydłużenie sezonu. Jaka jest Pańska recepta na rozwiązanie tego problemu?
- Moim zdaniem recepta jest bardzo prosta. Nasze walory powinni opisać pasjonaci danego tematu. Mamy walory wędkarskie, niech wędkarze opiszą wszystkie atuty naszych akwenów. Mamy trasy rowerowe, pozwólmy rowerzystom przedstawić ich wyjątkowość. Podobne zasady powinny towarzyszyć eksponowaniu innych form spędzania wolnego czasu. Niezbędne jest zaangażowanie pasjonatów, ponieważ to oni potrafią położyć nacisk na istotne cechy i szczegóły, będą mogli dotrzeć do wybranej grupy docelowej, poprzez użycie charakterystycznego dla niej języka. Wówczas się okaże, że sezon się wydłuży, gdyż pozwoli na to nasza bogata oferta, która musi bazować na wyjątkowym położeniu Półwyspu Helskiego.
Stwórzmy kalendarz „365 dni nad morzem” gdzie każdy usługodawca z naszego regionu będzie mógł wpisać organizowaną przez siebie atrakcję lub promocję: nowe danie w restauracji, rabat na pokój, wspólna kąpiel w morzu, etc. Taka strona szybko zyska popularność, jeżeli pokażemy, że jest po co, turyści przyjadą. Tylko czy my tego chcemy…
- Jest Pan popularyzatorem kultury kaszubskiej i tutejszych terenów. Skąd czerpie Pan tyle pozytywnej energii do działania?
- Najwięcej pozytywnej energii znajduje się za oknem (śmiech). Piękny świat, wspaniali ludzie, to jest to, co daje mnóstwo pozytywnej energii. Spotkanie na swojej drodze pasjonatów daje mnóstwo energii komuś, kto od 6 rano do 23 spędza czas w rozgrzanej kuchni, to nie do końca normalne (śmiech). U mnie pasja przerodziła się w sposób na życie. Kolejny etap stanowi poszukiwanie kulinarnego wyróżnika naszego regionu. Żeby robić coś z pasją, potrzebne jest bezpieczeństwo finansowe. Nigdy nie zwracałem na to uwagi, po prostu działałem. Teraz, gdy mam trójkę dzieci, które chce jak najlepiej wykształcić, to sprawa wygląda trochę inaczej. Gotowanie zaprowadziło mnie do Polskiej Akademii Nauk. Od kilku lat gotuję w Instytucie Wysokich Ciśnień. Okazuje się, że pełne bezpieczeństwo mikrobiologiczne i parazytologiczne żywności możemy uzyskać dzięki działaniu wysokiego ciśnienia hydrostatycznego. Ta technologia pozwala na wydłużenie okresu przydatności do spożycia nawet do roku, bez utraty wartości odżywczych. Ta technologia stanowi alternatywę dla najpopularniejszej metody, czyli pasteryzacji. Jest to technologia przyszłości. Wspólnie z PAN chcemy w Jastarni zbudować część linii badawczej.
- Na zakończenie: jakie jest Pana zawodowe marzenie?
- Nie mam jednego marzenia. Ciągle szukam. Jestem przekonany, że nawet gdy coś znajdę, to będzie to tylko pewien etap na drodze do dalszych poszukiwań. Oby tylko zdrowie dopisało. Jeżeli pracuje się z pasją, to się nigdy nie jest w pracy.